Przejdź do głównej zawartości

Zeszyty moich podopiecznych

Uwielbiam dziecięce zeszyty, które tworzymy przez cały czas terapii. Ta różnorodność, niekoniecznie dokładność świadczy o indywidualności każdego z moich pacjentów. Podczas zajęć wykonujemy szereg czynności, które stymulują ogólny rozwój dziecka: wycinamy,  wklejamy, kolorujemy, rysujemy, zaznaczamy, podkreślamy, zapisujemy... Przyznaję się, że czasami osobiście wycinam elementy przed zajęciami lub podczas spotkania, w tym czasie mój podopieczny wykonuje jakąś inną czynność. Oczywiście chodzi o czas; nie zawsze w pół godziny (bo tyle trwają zajęcia logopedyczne w mojej szkole) jestem w stanie zrealizować wszystko, co sobie zaplanowałam. Nie mniej staram się, aby większość pracy wykonywał uczeń, z ewentualną moją niewielką pomocą.
Zeszyt powinien być taki, jaki stworzy sobie dziecko, nie rodzic, czy terapeuta! Wtedy maluch znacznie chętniej i częściej będzie do niego zaglądać i powtarzać materiał z zajęć! :-) 

Każda głowa pełna pomysłów może pewnego dnia mieć gorszy dzień. Co więcej jestem mocno ograniczona czasowo, jeśli chodzi o konkretne ćwiczenia. W takiej sytuacji przychodzą mi z pomocą tzw. gotowce. Na rynku dostępnych jest naprawdę sporo różnych zeszytów ćwiczeń. Często kseruję interesujące zadania i podczas zajęć wklejamy je do dzienników moich podopiecznych. W ten sposób tworzymy zbiór do utrwalania materiału. Niektóre ćwiczenia wykonujemy na zajęciach, inne zostają do domu. Jednak ZAWSZE WKLEJAMY MATERIAŁY DO ZESZYTU! Doświadczenie wielokrotnie pokazało, że luźne kartki odlatują do dalekich krain niczym bociany po wakacjach i nie zawsze wracają... ;-)
Ostatnio zastanawiałam się nad proponowaniem rodzicom zakupu konkretnych książeczek. Myślę, że jest to kwestia bardzo indywidualna. Z jednej strony pomysł nie jest zły, ale z drugiej widzę co najmniej kilka argumentów przeciw:
- Podejrzewam, że nie każdy rodzic chciałby zainwestować w takie ćwiczeniówki. Wiemy doskonale, jak jest. Nie mogę wymagać tego od rodzica. Zakładając, że jedni chętnie kupiliby takiego gotowca, dzieci, które nie miałyby książeczki mogłyby czuć się źle.
Praca na jednym egzemplarzu non stop byłaby po prostu nudna (nawet jeżeli upiększalibyśmy go na rozmaite sposoby), co niosłoby ze sobą konieczność zakupu kilku różnych, a to z kolei przyniosłoby kolejny problem: nienoszenie na zajęcia wszystkich zeszytów lub przynoszenie, ale zostawianie ich w szkolnej szafce, a przecież chodzi o to, aby zabierać materiały do domu i tam je utrwalać.


Zostanę zatem przy tradycyjnym zeszycie A5, który tworzymy przez cały rok terapii. Oczywiście nadal będę wykorzystywać gotowe ćwiczenia, ale spontaniczne i indywidualne notatki zależne od charakteru, temperamentu i zainteresowań moich uczniów wciąż będą grać pierwsze skrzypce, jeśli chodzi o wyjątkowość każdego zeszytu logopedycznego :-)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jak zapobiegać wadom wymowy?

Tak wielu rodziców zastanawia się, dlaczego ich dzieci borykają się z rozmaitymi problemami komunikacyjnymi i artykulacyjnymi. Często boją się wizyty u logopedy oraz przebiegu samej terapii. Po części to rozumiem. Zajęcia bywają stresujące; niemożność wymówienia wyrazów we właściwy sposób, trudności z ułożeniem artykulatorów i wiele innych mogą powodować frustrację u dzieciaków. Jak zatem działać już od najmłodszych lat, aby do minimum zredukować zagrożenie wystąpienia wad wymowy? 1. Kiedy pojawia się nowy członek rodziny, wszyscy chcą dzieciątko "ojojać", a co za tym idzie, mówią do niego tzw. językiem nianiek/matek. Wiem, że osobiście do swojego maleństwa będę mówić poprawną polszczyzną, dlaczego? Bo zanim dziecko zacznie mówić, to słucha i obserwuje buzię swojego opiekuna. Jeśli są to złe wzorce istnieje ryzyko, że samo nauczy się mówić właśnie tak, jak do niego mówiono. Zatem starajcie się mówić do malucha normalnie, bez deformowania słów, czy specjalnego przekrę...

Utrwalanie prawidłowej wymowy w mowie spontanicznej

Często bywa tak, że w gabinecie uda nam się wywołać daną głoskę; w nagłosie, śródgłosie, wygłosie. Pojawiają się nawet prawidłowe realizacje wyrazów, zdań, ale po zajęciach maluch dalej mówi "po swojemu". To wcale nie oznacza, że robimy coś źle, że nie umiemy nauczyć! Spontaniczne realizacje to zawsze najtrudniejszy i najdłuższy element terapii.  Co możemy z tym zrobić? Na pewno robić dalej swoje. Sam fakt, że dana głoska "wskoczyła" to już sukces, ale trzeba wieeeluuu powtórzeń, aby prawidłowy nawyk się utrwalił. To trochę, jak z nauką różnych umiejętności, np. gry na instrumencie. Na początku nie wychodzi nic. Stopniowo uczymy się nut, ich odczytywania, aż w końcu próbujemy wydobyć z danego instrumentu dźwięk. Możemy pominąć naukę nut (w logopedycznym rozumieniu ćwiczenia przygotowujące do prawidłowej realizacji danej głoski), ale nie mamy pewności, czy granie ze słuchu zawsze wystarczy (logopedycznie: możemy nauczyć się prawidłowo realizować daną głoskę...

Czy leworęczność to powód do zmartwień?

Jakiś czas temu zadzwoniła do mnie zaniepokojona koleżanka. Pani w przedszkolu powiedziała jej, że dominacja lewej ręki u dziecka będzie miała straszne skutki w przyszłości i że natychmiast trzeba coś z tym zrobić. Przede wszystkim trzeba zachować spokój, spojrzeć na dziecko wieloaspektowo (pod kątem tego, co już zostało wypracowane, czy w domu są wykonywane jakieś ćwiczenia) i nie straszyć biednych rodziców! Jeśli dziecko wybrało lewą rękę, jako dominującą, trzeba je w tym wspierać, nie można pozwalać na używanie rąk na zmianę lub obydwu jednocześnie. Ważne jest jednak, aby nie przestawiać dziecka z lewej ręki na prawą! Do skutków leworęczności zaliczymy na pewno opóźnienia w sferze manualnej. Ruchy mogą być nieprecyzyjne, nieporadne, dziecko może być niechętne do wykonywania zadań manualnych, problematyczne może się okazać posługiwanie narzędziami (może, ale nie musi!). Podczas nauki pisania często spotykanym problemem jest odwracanie kierunku stawiania znaków. Prawdopodo...