Sprawa BARDZO kontrowersyjna. Początkowo byłam mocno
zbulwersowana, że takie rzeczy naprawdę się dzieją. Ale po chwili włączył się
we mnie „człowiek – rozsądna empatia” :-) Nie oznacza to oczywiście, że pochwalam i zachęcam do
diagnozowania i terapii dzieci online; twierdzę tylko, że zawsze mamy jakieś
wyjątki, sytuacje nadzwyczajne i różne przypadki, do których nie można podejść
szablonowo i nie można ich zaplanować, czy przewidzieć. Nie mniej znaczna część
mnie opowiada się przeciwko takiej formie zajęć.
Dlaczego mówię „nie!” diagnozie i terapii przez internet…?
Dlaczego mówię „nie!” diagnozie i terapii przez internet…?
1. Po pierwsze dlatego, że do połączenia się z internetem
potrzebujemy jakiegoś urządzenia multimedialnego. Coraz to młodsze dzieci
znakomicie operują tabletem, smartfonem, czy laptopem. Ostatnimi czasy pisze
się o tym bardzo dużo. Ja napiszę tylko, że każdemu z nas szkodzi zbyt
częste używanie wyżej wymienionych urządzeń, ale maluchom szczególnie! Ich
mózgi dopiero się kształtują, neurony łączą się ze sobą tworząc połączenia,
jedno po drugim. Może się wydawać, że w głowach mamy niezłą plątaninę – i
rzeczywiście mamy! Tyle, że mózg doskonale wie, co, gdzie, jak i doskonale się
w tym pozornym bałaganie odnajduje. A wiecie co się dzieje, kiedy fundujemy
sobie przesadną ilość bodźców z multimediów? Bałagan przestaje być pozorny i
staje się rzeczywisty; mózg wariuje, bo przecież miał w danym miejscu pewną
drogę, a teraz coś mu na niej stanęło i nie może przesłać informacji dalej,
musi dotrzeć do celu okrężną drogą. To niesie ze sobą np. problemy z pamięcią,
czy koncentracją. Chyba zgodzicie się, że dotyczy to naprawdę dużej ilości
dzieci, prawda? Skąd te problemy? Chyba nie muszę już odpowiadać.
2. Diagnozując przez internet na pewno nie zauważymy
wszystkiego, co istotne. Kamerka nie pokaże nam dziecka w całej okazałości. Dla
przykładu: możemy widzieć dziecko do pasa i nie zobaczymy, że macha nogami i
nie wie, co z nimi w danym momencie zrobić; z kolei, gdy będziemy widzieć
dziecko w całości, ciężko będzie nam dostrzec jego buzię, nie mówiąc już o
ułożeniu języka, rozmieszczeniu ząbków itd. Nigdy w życiu nie podpisałabym się
pod diagnozą internetową bojąc się, że coś mogłoby mi umknąć. Inna sprawa, że
jedno spotkanie to tylko wstępna diagnoza, podczas właściwych zajęć widzimy
dopiero prawdziwy obraz dziecka i ciężko powiedzieć, ile czasu trzeba spędzić
razem, aby właściwie ocenić sytuację pacjenta.
3. Prowadząc terapię przez internet nie mamy możliwości tak
naprawdę się poznać i zobaczyć w wielu ważnych sytuacjach. Ile razy słyszy się,
że ktoś poznał kogoś w sieci i rozmawiało im się wspaniale, ale spotkanie w
rzeczywistości było beznadziejne i już wcale tak dobrze się nie rozmawiało
(oczywiście bywa, że znajomości internetowe są bardzo udane, ale jak już
wcześniej pisałam – zawsze są wyjątki :-)). Nawet jeżeli widzimy się przez kamerkę, to tak
naprawdę nic nie jest w stanie zastąpić spotkania z drugim człowiekiem twarzą w
twarz.
W pewnych przypadkach jedynym sposobem zaradzenia trudnej
sprawie na cito może być konsultacja internetowa. Nie mniej uważam, że jeśli
rodzicom i opiekunom dzieci naprawdę na nich zależy, zrobią wszystko, aby
umożliwić swojej pociesze korzystanie z zajęć stacjonarnych. W dzisiejszych
czasach mamy naprawdę sporo specjalistów z gabinetami oraz osoby działające mobilnie; większość to praktyki prywatne, ale
jestem przekonana, że „dla chcącego – nic trudnego” :-)
Komentarze
Prześlij komentarz