Powyższe pytanie nurtuje mnie już od dłuższego czasu. Na studiach uczono mnie, że najłatwiej pracuje się, kiedy dziecko zwraca się do nas po imieniu: Kto do Ciebie przyjechał? Magda. Z kim będziesz się uczyć? Z Magdą.
Przez cały okres moich studiów przewijały się rozmaite dzieci. Początkowo próbowałam z nimi właśnie tak pracować. To było mi wpajane na studiach i to wydawało mi się wtedy najlepsze.
Zaobserwowałam jednak, że dzieci (przynajmniej te, z którymi ja miałam styczność) znacznie częściej i chętniej mówią do mnie "Pani Madzia" lub "ciocia Madzia".
Nie ukrywam, że najbardziej lubię być właśnie ciocią :-)
To określenie samo w sobie jest takie ciepłe i przyjemne. Przyjeżdża ciocia, nie pani. Fajniej uczyć się z ciocią, niż z panią. Pani jest w przedszkolu, później w szkole. Pani zawsze jest kimś ponad. A ciocia to ktoś, kto jest starszy, ale kiedy bawi się z dzieckiem, "zniża się do jego poziomu" - oczywiście w sensie pozytywnym. Chodzi mi tutaj o odkrycie w sobie natury dziecka. Chodzi o to, aby zajęcia logopedyczne były ciekawą przygodą, o której będzie można później opowiedzieć mamie, czy tacie.
Mam również takich podopiecznych, którzy zwracają się do mnie per Pani. Są to przede wszystkim dzieci starsze, które nie do końca mogę "zaczarować" różnymi rzeczami tak, jak maluszki. Często są to osoby, które wiedzą, że mają wadę wymowy i że trzeba się spiąć, aby ją skorygować. Nie mniej ta relacja również jest serdeczna i przyjacielska. Takie zajęcia również staram się prowadzić tak, aby nie zanudzić podopiecznego, ale ćwiczenia muszą być odpowiednio dostosowane do wieku.
Wracając do początku, czy zatem mówienie do terapeuty po imieniu to coś złego?
Nie określiłabym tego w sposób negatywny, nie mniej trzeba z tym uważać. Sprawdza się to na pewno u dzieci z zaburzeniami komunikacji językowej, np. u dzieci autystycznych, gdzie komunikaty muszą być z początku jak najprostsze i najkrótsze. Bo przecież początkowo walczymy o to, aby mowa w ogóle się pojawiła. Kiedy terapeuta nawiąże z dzieckiem relację, ciężko później wymagać, aby jednak zwracał się per Pani. Z drugiej jednak strony, jeśli dziecko zdrowe zwraca się do terapeuty po imieniu może to spowodować brak szacunku i autorytetu. Zajęcia logopedyczne z jakąś tam Magdą mogą nie być traktowane poważnie. Co innego Pani Magda, która przyjeżdża regularnie co tydzień i pracuje z tym małym użytkownikiem języka nad bardzo ważną umiejętnością.
Inaczej wygląda też sprawa terapii dziecka z naszej rodziny. W moim przypadku, młody zwraca się do mnie po prostu po imieniu. Ale to jest sytuacja nadzwyczajna. To, że mówi do mnie "Madzia" nie powoduje, iż nie traktuje zajęć poważnie. Wie, że ze mną nie ma obijania się i jak przyjeżdżam, to pracujemy. Oczywiście wszystko odbywa się w formie ciekawej zabawy, ale zawsze jest to bardziej nauka.
Osobiście życzyłabym sobie, aby każdy maluch traktował mnie, jak ciocię Madzię, ale wiadomo, że każde dziecko jest inne i wymaga indywidualnego podejścia i wyczucia. Różni są także rodzice. Dla jednych to oczywiste, że od pierwszego spotkania zostanę ciocią, inni wolą, abym została Panią Magdą.
Komentarze
Prześlij komentarz