Zaczynając swoją przygodę z logopedią kupowałam lub drukowałam i laminowałam masę pomocy. Bo przecież musiałam mieć jakieś materiały, aby zajęcia były ciekawe i niebanalne. Oczywiście wszystkie zgromadzone rzeczy regularnie wykorzystuję w terapii. Wiele z nich na wiele sposobów (nie tylko tak, jak radzi autor danej gry czy książeczki). Na każdym kroku przekonuję się, że wcale nie muszę jeździć do dzieciaków z wielkimi torbami pełnymi pomocy. Równie ciekawe zajęcia można przeprowadzić mając trzy, czy cztery rzeczy, które po prostu wykorzystuję na wszelkie możliwe sposoby.
Od jakiegoś czasu coraz częściej i chętniej rysuję w zeszytach "moich" dzieci. Początkowo wydawało mi się, że wszystko powinno być bardzo dokładne, staranne, a w zeszycie nie ma prawa znaleźć się żaden kleks, czy cokolwiek innego. Teraz uważam, że dokładna to powinna być mowa, a inne rzeczy wcale nie muszą być takie, jak kiedyś mi się wydawało. Rysując w zeszytach moich podopiecznych sama doskonale się bawię. Zazwyczaj tworzymy coś wspólnie, na przykład ja rysuję, a maluch koloruje. Używamy głównie kredek i pisaków. Na farby niestety nie mamy czasu na zajęciach, ale zachęcam do ich używania rodziców.
Wszystkie zgromadzone przeze mnie "gotowce" w dalszym ciągu są dla mnie nieocenioną pomocą. I wcale nie zamierzam się ich teraz pozbywać! :-) Często z nich korzystam, ale nie opieram swoich zajęć tylko na tym.
Podstawą na moich zajęciach logopedycznych jest od jakiegoś czasu radosna twórczość.
I Was wszystkich również zachęcam do odkrycia jest magicznej mocy!
Komentarze
Prześlij komentarz